
Feryjny obóz narciarski z
Klubem Narciarskim Slalom był od ostatnich tygodni powodem wielkiego niepokoju: czy będzie na czym jeździć? Co robić, jak nie będzie śniegu? Snuliśmy już wizje całodziennych zajęć plastycznych, przeganiania dzieci na Stożek oraz zamiany obozu narciarskiego na pływacki... Na szczęście jednak warunki dosyć dopisały i obóz całkiem się udał.
W niedzielę i w poniedziałek jeździliśmy na stacji
Zagroń w Istebnej. Warunki były bardzo słabe: na stoku dostępna była szeroka na ok. 50 m plama śniegu, spod którego wystawały kretowiny (haha, można było w sumie zrobić od razu trening slalomu). We wtorek, z powodu deszczu, zrezygnowaliśmy z wyjścia na narty i pojechaliśmy na basen do Istebnej (też należy do kompleksu Zagroń).

Za to w środę zaczęło prać śniegiem, co generalnie uratowało drugą część obozu. W obliczu trudnych warunków postanowiliśmy udać się na
Nową Osadę w Wiśle (po sąsiedzku), zjechaliśmy kilka razy, ale młodsze grupy szybko zrezygnowały z nart - śnieg sypał tak, że nie było kompletnie nic widać, a dzieci zaczęły głośno protestować. W czwartek rano powitała nas piękna słoneczna pogoda i okiść śnieżna na drzewach. Na Nowej Osadzie zorganizowaliśmy zawody klubowe, a ja po przerwie wraz z moją grupą poszalałam trochę na hopkach. To był zdecydowanie najlepszy dzień całego obozu!
W piątek pojechaliśmy jeszcze raz do Istebnej, ale już nie było tak fajnie: pogoda znów się popsuła, śnieg też już stopniał, ale wykorzystaliśmy dzień do końca. Ogólnie, mimo kapryśnej zimy, jakoś udało się ten obóz spędzić na nartach i mam nadzieję, że większość uczestników była zadowolona. Mnie się podobało!
 |
Foto: Klub Narciarski Slalom |
 |
Foto: Klub Narciarski Slalom |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz